Jeszcze przed dojściem Adolfa Hitlera do władzy Szczecin stał się znaczącym ośrodkiem ruchu nazistowskiego. Nowy „porządek” według wzorca NSDAP wprowadzały władze Prowincji Pomorze, najpierw z gauleiterem Wilhelmem Karpensteinem, a następnie Franzem Schwede-Coburgiem na czele. Mieszkańcy regionu gorąco wspierali w kolejnych wyborach NSDAP.

Już w 1933 r., niespełna trzy miesiące po wyborze na kanclerza, Adolf Hitler otrzymał honorowe obywatelstwo Szczecina. Nadano mu je podczas jego wizyty w mieście, w czerwcu 1938 r., z okazji zjazdu pomorskiego okręgu partii nazistowskiej.

Działalności nazistowskiej partii z niepokojem przyglądali się pracownicy polskiego konsulatu, który w Szczecinie działał od 1925 r. Konsulat już w 1930 r., a więc jeszcze przed dojściem Adolfa Hitlera do władzy, informował polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, jak niebezpieczna jest NSDAP. Placówka wywiadowcza, działająca przy konsulacie, po wybuchu wojny oddała ogromne usługi aliantom: dzięki informacjom pozyskanym przez wywiadowców Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych alianci zbombardowali fabryki w Pennemuende, w których powstawała „cudowna broń” – V-1 i V-2, która miała zapewnić zwycięstwo hitlerowskiej Rzeszy.

Po wybuchu II wojny światowej z Polski, a później także z innych podbitych państw, zaczęły na Pomorze napływać rzesze przymusowych robotników. Z miasta usuwano tzw. zbędnych: Żydów, przeciwników politycznych, a w ramach akcji Fall Stettin zgładzono m.in. trzech księży katolickich z kościoła św. Jana Chrzciciela: Carla Lamperta, Friedricha Lorenza i Herberta Simoleita i kilkadziesiąt osób świeckich.

Ponieważ Szczecin i okolice był prężnym ośrodkiem przemysłowym produkującym na potrzeby armii (benzynę syntetyczną w Policach, amunicję w Załomiu, silniki w Dąbiu; istotna była także infrastruktura portowa i stoczniowa), szybko stał się celem alianckich bombardowań. Największe z nich, z „Wielkiego Piątku” 1943 r. i późniejsze ze stycznia, kwietnia, maja i sierpnia 1944 r. oraz stycznia i lutego 1945 r. przyniosły olbrzymie zniszczenia. Nad szczecińskim niebem, w dzień i w nocy w „dywanowych nalotach” krążyło ponad 300 samolotów. Miasto na oczach swych mieszkańców obracało się w ruinę, lawinowo rosła liczba ofiar. Racjonowano żywność, budowano schrony i rowy przeciwczołgowe, przetapiano na brąz pomniki i tablice pamiątkowe.

Na Pomorze zbliżała się 65. Armia Czerwona, wchodząca w skład 2 Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej. W rejonie Dąbia, Klucza i Podjuch Niemcy zbudowali potężną strefę obronną, z umocnieniami artyleryjskimi i systemem schronów, co miało zapobiec przeprawie Armii Czerwonej na zachodni brzeg Odry, w kierunku Szczecina. Dopiero w lutym, podczas srogiej zimy nazistowskie władze prowincji wyraziły zgodę na ewakuację – źle zorganizowana, odbywana w ciężkich warunkach, pochłonęła wiele ofiar śmiertelnych. W mieście wybuchła panika. Istniało powszechne przekonanie, że Niemcy wojnę przegrają, a Szczecin zostanie oddany Polsce. O reslawizacji miasta informowała niemiecka prasa codzienna (np. „Pommersche Zeitung”). Miasto z dnia na dzień pustoszało.

W marcowej ofensywnie wzięły udział 47. i 61. Armia przy pomocy 2. Armii Pancernej. W zdobyciu Dąbia zginęło ponad 50 tys. żołnierzy, a drugie tyle trafiło do niewoli. Miasto poddało się - w Szczecinie pozostało zaledwie 6 tysięcy osób.
Decyzje, które zapadły na konferencjach wielkich mocarstw w Teheranie, Jałcie, a następnie w Poczdamie, nie zostawiały złudzeń, co do kształtu polskiej granicy. Utrata Kresów Wschodnich przez Polskę była przesądzona. Ta świadomość powodowała, że wiosną 1945 r., w kwestii polskiej granicy zachodniej i przynależności terytorialnej Szczecina, większość polskich stronnictw politycznych zachowało jednolite stanowisko, bez względu na orientację polityczną. Granica na Odrze i Nysie Łużyckiej z dostępem do Bałtyku, ze Szczecinem w ramach państwa polskiego stała się wyrazem „polskiej racji stanu”. Przynależność miasta nie była przesądzona, wszystko zależało od Józefa Stalina. Już w lutym 1945 r. przywódca ZSRS zgodził się na traktowanie Odry i Nysy Łużyckiej ze Szczecinem włącznie jako tymczasowej granicy państwa polskiego. W pośpiechu zaczęto organizować zręby administracji polskiej w mieście. W kwietniu z Poznania do Szczecina przybył Piotr Zaremba, wyznaczony przez Rząd Tymczasowy w Warszawie na prezydenta miasta. Szczecin trzykrotnie przechodził z „rąk do rąk”. Ostatecznie 5 lipca 1945 r. został przejęty przez polską administrację.

Nowi mieszkańcy Szczecina przez lata czuli się tu niepewnie. Stan tymczasowości utrwalały także symboliczne wypowiedzi zachodnich decydentów, m.in. Harry’ego Trumana i Jamesa Byrnesa stawiające pod znakiem zapytania przyszłość miasta. Szczecin stał się „symbolem” zimnowojennego ładu, „słupem granicznym”, wyznaczającym początek „żelaznej kurtyny”, która – jak powiedział Winston Churchill - rozciągała się „od Bałtyku po Triest nad Adriatykiem”.

Polskie władze podjęły działania propagandowe na rzecz „repolonizacji” nowych kresów zachodnich Polski. Na wiecach, np. podczas manifestacji Trzymamy Straż nad Odrą przypominano o odwiecznych, historycznych, związkach miasta i regionu z Polską. Zacierano dawne ślady niemieckiej przeszłości, szukano epizodów mających świadczyć o polskości „nowych ziem”, mających pomóc w budowie tożsamości. Szybko zasiedlano Szczecin, odbudowywano jego infrastrukturę.

Mieszkańcy miasta z uwagą śledzili działania związane z uregulowaniem kwestii granicy zachodniej, począwszy od układu zgorzeleckiego między NRD a PRL (z 1950 r.), poprzez układ z RFN (z 1970 r.), po Traktat Graniczny, zawarty między zjednoczonymi Niemcami a wolną, demokratyczną III Rzeczypospolitą (z 1990 r.). Problem gwarancji i bezpieczeństwa granicy zachodniej powracał przy różnych okazjach, był skutecznym straszakiem w czasach PRL. Gwarantem granicy była Armia Czerwona i sojusz z ZSRS. Potwierdził to Nikita Chruszczow, podczas wizyty w Szczecinie (1959 r.).

Dopiero w 1972 r. papież Paweł VI – bullą "Episcoporum Poloniae Coetus" – erygował nowe diecezje w Polsce, w tym: gorzowską, koszalińsko-kołobrzeską i szczecińsko-kamieńską.

 

dr Artur Kubaj
dr hab. prof. US Tomasz Sikorski