Francuz nikogo nie wydał, mówił, że wie, iż wiezie nielegalną literaturę, powielacze i farbę drukarską, ale nie przypuszczał, że to „może godzić w bezpieczeństwo Państwa Polskiego” – napisała w swoim dzienniku Krystyna Łyczywek wiosną 1984 r. Pisze chwilę po

zatrzymaniu Jacquy Challot, francuskiego związkowca, który pomagał opozycji na Pomorzu Zachodnim.

Telewizja Polska zrobiła reportaż „Jacquy od zadań specjalnych”. To opowieść o człowieku, dla którego pomoc tym, którzy jej potrzebowali była czymś oczywistym. Kiedy po wyjściu z więzienia dostał na wiele lat zakaz wjazdu do Polski zaczął pomagać Rumunom.

Wieża Babel

Jacquy po raz pierwszy przyjechał do Polski w 1981, kilka miesięcy przed wprowadzeniem stanu wojennego. Tamta Polska bardzo mu się podobała – ludzie, którym chodziło o coś więcej, niż o kawałek chleba i którzy nie bali się o tym mówić - zupełnie wyjątkowe zjawisko w bloku państw Układu Warszawskiego. Był w Warszawie, Gdańsku, w siedzibie Krajowej Komisji „Solidarności” – żartował, że to była wieża Babel, przez to miejsce przewijali się ludzie wielu narodowości. Szybko nawiązał przyjaźnie. Miał 28 lat.

Gdy ogłoszono stan wojenny dla Jacquy’ego było jasne, że przyjaciołom musi pomóc. W Paryżu działało Bureau d’Information et de Liason pour la Pologne. Organizowało pomoc dla Polaków – transporty żywności, leków i środków higienicznych. Wśród prowadzących ciężarówki i furgonetki był Jacquy Challot – podwójne ściany samochodów pozwalały na przewożenie rzeczy zakazanych, w tym książek z Maison Lafitte.

Sędzia: książki spalić

Udało mu się dziewięć razy. Za dziesiątym – wpadł. Był marzec 1984 r.

-       Najgorsze było pierwsze 48 godzin – wyznał Krystynie Łyczywek, którą wraz z ekipą filmową odwiedził kilka tygodni temu. – Okropne były warunki higieniczne, zaledwie trochę wody do umycia rąk. 3-letni współwięzień próbował popełnić samobójstwo za pomocą żyletki. To było straszne.

Początkowo polskie  władze nie poinformowały nikogo o zatrzymaniu Francuza, dopiero trzy tygodnie później mógł odwiedzić więźnia francuski konsul.

Proces odbył się w Świnoujściu. Francuza bronili mecenasi Roman Łyczywek (mąż pani Krystyny) i de Virion. Niewiele wskórali. Challot został skazany na więzienie. Sędzia orzekł też spalenie 800 książek, które ten przemycił przez granicę. Konsul, który był śledzony przez cały czas trwania procesu, powiedział Romanowi Łyczywkowi, że jest pewien, że za dużą kwotę Challot wyjdzie na wolność.

Elity francuskie protestują

Po procesie w Paryżu przed ambasadą polską odbyła się wielka manifestacja. Plakaty nawołujące do udziału w „Manifestation pour la liberation” wisiały w całym mieście. Przyszły dziesiątki ludzi, mimo deszczu i wichury. Pod protestem przeciw aresztowaniu Jacquy Challot podpisali się przedstawiciele francuskich elit, m.in. Michel Faucault, Simone Signoret, Gerard Depardieu, Yves Montand, Francoise Sagan, a także Bernard Kouchner, dzisiejszy minister spraw zagranicznych Francji. Lista zawierała prośbę o dołączanie kolejnych podpisów, a także pieniędzy, które miałyby posłużyć na wykupienie Francuza i dalszą pomoc Polsce.

Konsul miał rację – wkrótce za kwotę 90 tys. franków Jacquy Challot wyszedł na wolność. W szczecińskim więzieniu spędził 3,5 miesiąca.

Do Polski wrócił już po pięciu latach i mimo przykrych wspomnień fascynacja Polakami nie minęła. Ożenił się z Polką z Suchowoli, którą poznał w Paryżu. Mieszkają w Bayonne, Polskę odwiedzają regularnie. Jacquy mówi po polsku płynnie i zupełnie bez akcentu, zaczął uczyć się języka w więzieniu.