10 grudnia 1956 r. miały miejsce poważne rozruchy w Szczecinie. Przyczyną niepokojów była interwencja milicji. Około osiemnastej, przy zbiegu al. Wojska Polskiego i pl. Przyjaźni Polsko-Radzieckiej doszło do awantury między pijanym mężczyzną a milicjantami, którzy chcieli zawieźć go do pobliskiego komisariatu.

W przeciągu kilku minut wokół kładącego się na ziemi i krzyczącego mężczyzny ("Za co mnie zamykacie, jestem Polakiem"!) zebrał się kilkusetosobowy tłum. W chwili wsadzania zatrzymanego do samochodu, zgromadzeni zaatakowali jednego z eskortujących milicjantów, który pobity schronił się w pobliskiej bramie. Część osób przewróciła auto razem z przebywającym w środku: kierowcą, milicjantem i zatrzymanym. Tłum zablokował ulicę zatrzymując przejeżdżające tramwaje. Wstrzymany został całkowicie ruch tramwajowy na liniach 1, 5 i 7. Pozrywano przewody świetlne, a wskutek nagłego zatrzymania wozów spaliły się dwa przełączniki sieci trakcyjnej oraz kabel ziemny na al. Wojska Polskiego. W pobliżu przewróconego samochodu znalazło się przypadkiem kilku innych milicjantów oraz gazik z pogotowia MO, do którego udało się załadować zatrzymanego i zawieźć go do komisariatu. Funkcjonariusze, którzy pozostali na miejscu, próbowali uruchomić tramwaje lecz przybierający na sile tłum, wznosząc okrzyki i hasła, zaatakował ich pięściami i cegłami. Milicjanci usiłując się wyrwać użyli pałek, a następnie pod gradem kamieni zaczęli uciekać w kierunku I Komisariatu MO. Jeden z milicjantów wystrzelił z pistoletu, co na chwilę powstrzymało napastników. W tym czasie dwóch innych milicjantów udało się do KD MO Śródmieście, a następnie, wraz z kilkoma funkcjonariuszami, wrócili na miejsce zajścia, gdzie obrzucili tłum granatami łzawiącymi. Po trzech minutach ludzie zaczęli jednak znowu zbierać się. Skandowano: Milicja morduje ludzi oraz Bić blacharzy!

Coraz bardziej podniecony trzytysięczny tłum atakował napotkanych na ulicy milicjantów i oficerów WP. Rozpoczęły się także rabunki sklepów. Część zgromadzonych ruszyła w kierunku I Komisariatu, w którym zabarykadowało się trzech funkcjonariuszy. Gdy nie udała się próba sforsowania drzwi, demonstrujący obrzucili budynek kamieniami, wybijając szyby. Oblężenie trwało pół godziny. O godzinie 19.30 w podobny sposób zaatakowano II Komisariat i mieszczącą się w tym samym budynku KD MO Śródmieście. W tym samym czasie spora część zgromadzonych ruszyła pod więzienie. Kilku oficerów KW MO usiłowało zagrodzić mu drogę pod więzieniem, zostali jednak obrzuceni kamieniami i wycofali się mocno poturbowani.

O godzinie 19.20 dowódca lokalnego pułku KBW (Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego) otrzymał rozkaz użycia podległej mu jednostki. Wysłał do miasta pododdział w sile 80 żołnierzy, którzy samochodami ruszyli w rejon atakowanego więzienia. W tym czasie usiłowano zorganizować milicję studencką; jedna z grup studenckich, spiesząca na wezwanie w rejon starć, została przypadkowo zaatakowana gazem łzawiącym przez patrol KBW i rozbita.

Około 20 kompania KBW przybyła pod wiezienie, nie przystąpiła jednak do działania z marszu, bowiem, jak później stwierdzono, ”szef sztabu pułku wykazał znaczną nieudolność w dowodzeniu”. Zarządził on opuszczenie pojazdów przez żołnierzy w pobliżu tłumu, a następnie zbiórkę w dwuszeregu. Po sformowaniu szyku kompania ruszyła na tłum, ale została zatrzymana przez grad kamieni. Wojsko stało naprzeciw tłumu około pół godziny; przez ten czas demonstranci otoczyli kompanię i zaatakowali samochody, w związku z czym żołnierze cofnęli się by bronić samochodów. W tym momencie (ok. godziny 21.15) na pomoc kompanii KBW przybył oddział transporterów opancerzonych, który po częściowym rozproszeniu demonstrantów zebranych na al. Wojska Polskiego, wjechał na plac przed więzieniem. Widok wozów pancernych i użycie gazu łzawiącego spowodowały, że tłum rozproszył się w bocznych uliczkach. Oddziały KBW wsparła pod więzieniem mała grupka milicji, która samorzutnie włączyła się do działań. Dziesięć minut później obydwie grupy KBW zaatakowały zgromadzonych na al. Wojska Polskiego, spychając ich na sąsiednie ulice. Gdy oddziały te przejechały w rejon ówczesnego pl. Rokossowskiego, demonstranci ponownie wypełnili al. Wojska Polskiego.

„W związku z rozwojem wypadków – stwierdzała ocena zajść opracowana później przez Egzekutywę KW PZPR – około godz. 21.30 I sekretarz KW wydał dowódcy KBW polecenie zabezpieczenia ważniejszych obiektów w mieście, ustalonych na kilka dni przedtem z dowódcą KBW, komendantem MO, dowódcą WOP i kierownikiem UB. Polecenie to zostało wykonane tylko w części. Nie zabezpieczono Konsulatów i kilku innych gmachów, gdyż przybyły w tym samym dniu do Szczecina dowódca KBW nie posiadał spisu tych obiektów i nie wiedział o istnieniu Konsulatu ZSRR w Szczecinie”. Z pl. Rokossowskiego oddziały KBW o godzinie 21.45 powróciły do koszar, w celu uzupełnienia zapasu świec dymnych i granatów łzawiących. Około godziny dwudziestej drugiej jedna z kompanii wróciła pod więzienie, gdzie trwał kolejny atak demonstrantów z trudem powstrzymywanych przez niezorganizowane grupki funkcjonariuszy MO oraz tzw. milicji studenckiej. W czasie starć powybijano szyby w oknach więzienia i pobliskiej prokuratury. Po przybyciu na miejsce żołnierze KBW przystąpili do działania wspólnie z milicją. Równocześnie wmieszani w tłum studenci, skandując hasło "Do domu", zdołali wyprowadzić większość zgromadzonych w rejon pl. Rokossowskiego.

Demonstranci dotarli na plac około godziny 22.30, po czym trzystuosobowa grupa pomaszerowała ul. Piotra Skargi w kierunku Konsulatu ZSRR. Nad pochodem pojawił się transparent z protestem przeciwko radzieckiej interwencji na Węgrzech. W tym czasie dowodzący akcją rozpraszania demonstracji uznali sytuację za opanowaną i skierowali KBW do koszar. Tłum nie został jednak rozproszony. Na pl. Rokossowskiego nadal przebywali demonstranci, a poszczególne ich grupy przemieszczały się po al. Wojska Polskiego. Około godziny dwudziestej trzeciej Komenda Wojewódzka MO zaalarmowała sztab pułku KBW, że grupa manifestantów zmierza do Konsulatu ZSRR i dzieli ją odeń zaledwie kilkaset metrów, kiedy samochody pancerne dotarły w ten rejon, zastały już tylko zdemolowany budynek. W rejonie konsulatu żołnierze zatrzymali 12 osób. Po obsadzeniu gmachu przez pluton KBW, pozostała część kompanii, wspólnie z grupą MO, odparła atak, a następnie rozproszyła około siedmiusetosobowy tłum, który starał się ponownie opanować przedstawicielstwo radzieckie. Po rozbiciu tej grupy KBW powróciła do koszar, pozostawiając w budynku konsulatu pluton ochrony. W czasie gdy atakowano konsulat, inna grupa demonstrantów zaatakowała budynek klubu TPPR (Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej), niszcząc umieszczone na nim gablotki propagandowe. Wszędzie skandowano hasła antykomunistyczne, a także żądania o charakterze ekonomicznym (m.in. "Podwyżki płac" i "Pracy i chleba").

Po powrocie części sił KBW do koszar, powtórzyła się sytuacja sprzed dwóch godzin. Grupy demonstrantów ponownie zebrały się na skrzyżowaniu al. Wojska Polskiego i ul. Jagiellońskiej. W tym czasie w Komendzie MO Śródmieście podjęto przygotowania do stłumienia zamieszek siłami milicji. Zorganizowany został 180-osobowy zwarty oddział, złożony z milicjantów z całego miasta, do których dołączyli oficerowie KW MO, biorący wcześniej udział w akcji pod konsulatem. Około godziny pierwszej w nocy, działające jeszcze pododdziały KBW zamknęły część bocznych ulic, a oddział MO, wraz ze ściągniętymi ze stoczni robotnikami, uderzył na demonstrantów. Akcję zakończono około drugiej.

Po rozpędzeniu zbiegowiska większość sił KBW skierowano do koszar, a reszta wspólnie z MO podjęła wzmożone patrolowanie ulic. „W trakcie zajść – stwierdzał meldunek szefa WUBP dla wiceministra spraw wewnętrznych – zatrzymanych zostało 93 osoby, spośród których 41 było pijanych, trzeźwych 52, w tym robotniczego pochodzenia 64, chłopskiego 21, inteligentów 6, kapitalistycznego 2. członków PZPR 6-ciu, ZMP – 22, bezpartyjnych – 22. spośród ogólnej liczby zatrzymanych do lat 17-tu było osiemnastu, do lat 20-tu – osiemnastu, do lat 25-ciu – czternastu, do lat 30-tu – dwunastu, do lat 35-ciu – trzynastu, zaś pozostała ilość tj. osiemnastu – osoby w wieku powyżej lat 35. w ogólnej ilości zatrzymanych bez zatrudnienia jest 18-tu, 9-ciu to młodzież ucząca się, zaś pozostali to pracownicy Stoczni, Zarządu Portu, Zakładów Mięsnych i innych mniejszych instytucji z terenu Szczecina”. W trakcie zamieszek rany odniosło kilkadziesiąt osób, z których 8 zostało hospitalizowanych. Zniszczono 7 tramwajów, wybito kilkaset szyb, a w kilku miejscach zerwano przewody oświetleniowe.

Napięcie utrzymywało się w Szczecinie jeszcze przez kilka następnych dni. Milicja cały czas pozostawała w stanie gotowości, wszystkich funkcjonariuszy wyposażono w pałki. W zakładach pracy i na Politechnice zorganizowano oddziały milicji robotniczej oraz studenckiej.

13 grudnia 1956 r., ok. 18, na miejscu poniedziałkowych zamieszek w al. Wojska Polskiego, zaczął się zbierać tłum, który, tarasując ulicę, próbował zatrzymywać tramwaje i zorganizować nową demonstrację. Tym razem wszakże milicja była przygotowana: na miejsce szybko przybyła duża grupa funkcjonariuszy i przy pomocy pałek rozpędziła zgromadzonych. Cała akcja trwała kilka minut.

Przebieg wydarzeń 10 grudnia 1956 r. w Szczecinie dowiódł, że kierownictwo sił porządkowych ma niewielkie pojęcie o psychologii i zachowaniach tłumu. Fakt, iż tak łatwo dopuszczono do zdemolowania konsulatu radzieckiego świadczył też o niskim stopniu koordynacji działań oraz słabym obiegu informacji wewnętrznej. Za kuriozalny należy uznać fakt, że dowódca KBW nie wiedział o istnieniu w Szczecinie radzieckiego konsulatu. Kompromitująca dla władz była też konieczność uzupełnienia sił porządkowych cywilami (tzw. milicją robotniczą i studencką).

 

Zajścia w Szczecinie w dniach 10-11 grudnia 1956 r.
w: Antoni Dudek, Tomasz Marszałkowski, Walki uliczne w PRL 1956-1989, Kraków 1999